Stwierdziłem, że skoro tematem tego artykułu jest „próba domowa”, to warto zatrzymać się nad samym tytułem – a ściślej mówiąc – nad pierwszym jego członem. Bo łatwiej jest napisać o doświadczeniach próby domowej, określając co było przedmiotem tej próby i jakie były jej warunki. Zapewne każdy wie, że słowo „próba” określa pewien proces, którego celem jest weryfikacja i sprawdzenie. A czego w tym przypadku – zapytają niektórzy? I tutaj właśnie zaczynają się schody. Można bowiem spojrzeć na całą sprawę z dwóch różnych perspektyw. Pierwsza to taka, która skupia się przede wszystkim na spotkaniach, odnajdywania się po roku nieobecności; powrotu do tego co zostawiliśmy. Druga zaś dotyczy tego, co głębsze i wiąże się z pytaniem: co w tym momencie jest moim domem? Czy miejsce do którego wróciłem, czy zakon z którego wyjechałem? Odpowiedź nie jest łatwa, tak jak symetrycznie nie jest łatwa próba pobytu w domu przez 8 dni. Żeby to lepiej uchwycić spróbuję opisać z grubsza, jak ona przebiegała. ...